Witam państwa!

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie jestem profesjonalnym bloggerem i ewentualne wpadki proszę traktować z przymrużeniem oka ;) Mam nadzieję, że moje "wynurzenia" spodobają się chociaż połowie odwiedzających (lub przypadkowo znalezionych) mój blog. Posty o wszystkim, co tylko znajduję w internecie i w życiu. Dosłownie.
Jeżeli podoba się - dziękuje. Jeżeli nie - nie czytaj, zagraj w gry.pl.

sobota, 14 stycznia 2012

Najdrożsi czytający,

Spotkało mnie dziś niezbyt sympatyczne wydarzenie. Otóż zostałem zmuszony do wyniesienia śmieci (ot, taka ciekawa czynność) i podczas przechodzenia przez korytarz napotkałem na swego denerwującego pana sąsiada, przegrubego Stanisława Toczka. Nie miałem zamiaru konwersować z nim, jednak zanim zdążyłem uniknąć rozmowy facet uprzedził mnie i wydarł się "Dzień dobry, panie Moyet!". Nie miałem już wyboru. Cały dialog przytaczam Wam poniżej (uprzedzam, nie jest fascynujący ani inteligentny):
ST (Stanisław Toczek): Dzień dobry, panie Moyet! Jak tam zdrówko?
J (ja): A nijak, panie Toczek, nijak.
ST: A wie pan, że mnie to strasznie głowa napierdziela? Od samiuśkiego rana chodzę i niewyrabiam.
J: Niesamowite.
ST: A właśnie, że możliwe, panie Moyet. Tragedia mnie spotkała, tragedia po prostu... (tu ja głośno wzdycham ze znudzenia, Toczek to jednak ignoruje) A wie pan, że Nowakowi samochód się popsuł? No, ten stary, rozklekotany polonez! (wybucha śmiechem)
J: Nie, nie wiedziałem.
ST: To już żeś pan wiesz! A oglądałeś pan wczoraj Modę na Sukces??? Jakie tam jaja były! O ja cię pierdzielę!
J: Nie, nie oglądałem.
ST: To żałuj pan! Co tam się działo! Taki jeden z wąsami takiemu jednemu bez wąsów w mordę dał i... (ja udaję, że kaszlę i mu przerywam)
J: Panie Toczek, ja nie chciałbym być niemiły, ale mi się szczerze mówiąc śpieszy i nie mam czasu na takie pierdoły.
ST: Ale wiesz pan, takie mądre rzeczy tam mówili...
J: Panie, ja nie mam czasu.
ST: No dobre, dobre... To weź se pan i we chałupie włącz jutro, jak ja kocham tego seriala!
J: Tak...
ST: No dobre, to do widzenia. I dobrze mówię, włącz pan se koniecznie!
J: Taaak... (Toczek śmieje się - bezsensownie jak zwykle i wychodzi na klatkę schodową. Ja wzdywam i także wychodzę)
I taką oto smutną rozmowę chciałem państwu przedstawić.