Witam państwa!

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie jestem profesjonalnym bloggerem i ewentualne wpadki proszę traktować z przymrużeniem oka ;) Mam nadzieję, że moje "wynurzenia" spodobają się chociaż połowie odwiedzających (lub przypadkowo znalezionych) mój blog. Posty o wszystkim, co tylko znajduję w internecie i w życiu. Dosłownie.
Jeżeli podoba się - dziękuje. Jeżeli nie - nie czytaj, zagraj w gry.pl.

poniedziałek, 27 lutego 2012

Nie wiem jak wy,

Ale ja mam już dosyć tej zimy. Piszę "zimy", ale nie mam na myśli śniegu (którego, nawiasem mówiąc, już nie ma). Chodzi mi o te temperatury! Może i nie są najniższe, lecz ja bym chciał już lato (no, co najmniej wiosnę). A tu jeszcze poczekać trzeba, i to nie mało ;) Mam nadzieję, że dam radę i jak najbardziej skróci mi się to straszne oczekiwanie. A na razie - cieszmy się z tego co mamy - latem będziemy przecież przeklinać upały ;)

poniedziałek, 20 lutego 2012

Odwiedził nas Pimpek!

     No, oczywiście nie sam. Przyprowadziła go ciotka Kryśka, która poważnie (a według mnie przesadnie) zaniepokoiła się ostatnim zachowanie swego ulubieńca. Otóż Pimpuś nie chciał wczoraj jeść tego, co przygotowała mu właścicielka. Przez cały dzień nie tknął ani suchej karmy, ani pasztecików kupionych w pobliskiej piekarni. Cóż, mnie to za specjalnie nie zdziwiło. Sam dałem Pimpkowi saszetkę najdroższej karmy dla psów, w której psiak musiał się po prostu zakochać. I teraz nie chce spożywać "starego" jedzenia.
     Poradziłem więc ciotce, by dała sobie spokój z jakimikolwiek weterynarzami. Niech będzie twarda, negocjując z Pimpusiem i wytrwale poczeka, aż jej ukochany zmieni zdanie. Choć, szczerze mówiąc, nie jestem pewny, czy szybko to nastąpi. W razie czego - zapiszemy go na jakieś szkolenie. Bo ja przepłacać za karmę na pewno nie będę. Nawet dla kochanego Pimpusia.

niedziela, 19 lutego 2012

Zgodnie z dewizą "Nie ma to jak spacer z psem"...

     ...Zrobiłem tak samo. Problem tego, że nie mam psa udało mi się zlikwidować - pożyczyłem kundelka Pimpka od ciotki Krysi. I poszliśmy.
     Najpierw do parku. Pimpkowi bardzo się podobał (uwielbia skakać w krzaki i obszczekiwać przypadkowych spacerowiczów). Mi nawet też. Drzewa, ścieżki, plac zabaw... Plac zabaw! Jak tylko Pimpuś go zobaczył, ja odszedłem w niepamięć. Bo czy mogę porównywać się do wypełnionej piaskiem piaskownicy lub drewnianej huśtawki, którą można obgryzać? Na pewno nie. Poczekałem więc, aż mój kolega nahasa się do woli i ruszyliśmy dalej.
     Dalej było stare miasto. Tu pies był spokojniejszy (no, oprócz wspomnianego już szczekania na przechodniów). Wodził nosem po wybrukowanych chodniczkach, jakby szukając jakiegoś tropu. Ale nic nie znalazł. Może i na szczęście ;)
     Wracając do domu ciotki (kilka ulic dalej od mojej kamienicy, lecz trzeba się poświęcić - nocować z Pimpusiem nie będę) zaszliśmy do spożywczego: czekoladowy batonik dla mnie, saszetka karmy dla czwonożnego kolegi. Ciotka nie rozpieszcza go najdroższą, reklamowaną w telewizji karmą - niech ma pies coś z życia! W sumie, to możnaby mnie nazwać jego wujkiem, a co!
     A gdy wróciłem do domu, naszła mnie taka dziwna ochota na kupno własnego psa. Cóż, może kiedyś... Tylko gdzie ja znajdę takiego drugiego Pimpusia? Czyżbym musiał go sklonować?...

czwartek, 16 lutego 2012

50.

Co prawda nie w moim życiu, ale w wyniku odwiedzających tego bloga ;) I za to Wam wszystkim baaardzo dziękuję. Może i tematyka, o której piszę nie jest zbytnio oryginalna (ostatnio przeglądałem inne blogi i... Nie chcę krytykować, ale czasem ktoś chce być ciekawy a wychodzi mu beznadziejnie ;)), lecz co tam! Wazne, że piszę to co myślę... W końcu - szczerość jest najważniejsza ^_^ Ona podobno przyciąga przyjaźnie nastawionych ludzi i odpycha tych negatywnych. Podobno ;)

wtorek, 7 lutego 2012

Cholera!

Dziś znów spotkałem Toczka. Tym razem na schodach. Wchodziłem właśnie do kamienicy, a tu słyszę: "Ooo, witam sąsiada! Jak tam życie płynie?". I tak rozpoczęła się poniższa (nieciekawa!) rozmowa.
J (ja): Ja też pana witam. I żegnam.
ST (Stanisław Toczek): Aaaa, a jak tam u brata? Jak w pracy? Dobrze czy do dupy?
J: A co pan tak bluźnisz? Ledwie "dzień dobry" powiedział, a już przeklina.
ST: Oj, przepraszam. Tak mnie jakoś poniosło.
J: To niech lepiej pana nie ponosi.
ST: A jeja, kiedy to samoistnie.
J: (z sarkazmem) Aha. Fantastycznie.
ST: No, ale my tu tak gadu-gadu, a pan pewnie do domu się śpieszy, prawda?
J: Coś tak jakby.
ST: Aaaa, to ja nie będę mandoliny zawracał. Do widzenia!

poniedziałek, 6 lutego 2012

Jak miło...

...Tak miło, że prawie słów brak. Ale PRAWIE to duża różnica, na szczęście. Wczoraj przekonałem się o tym na własnej skórze. Poprosiłem Marka, by kupił mi żelki (akurat wychodził do sklepu). On w odpowiedzi skinął głową, co uznałem za znak, że rozumie. Gdy wrócił, nieźle się zdziwiłem. Owszem, kupił, ale landrynki. Po zwróceniu przeze mnie uwagi odparł, że i to cukierki, i to cukierki, a więc landrynki to prawie żelki. Chciałem wyjaśnić mu, że jest w niesamowicie ogromnym błędzie, lecz odpuściłem. No trudno, niech żyje w niewiedzy.

niedziela, 5 lutego 2012

Bienvenida de nuevo!

     Witam! Chciałbym serdecznie zaprosić wszystkich na mój drugi blog (tak, tak!). Oto adres:   http://WilliamMoyet22.pinger.pl
      Myślę, że Wam się spodoba. Utrzymany jest w takim samym klimacie jak ten, czyli "Jest źle, a będzie jeszcze gorzej" ;) Postaram się dosyć często aktualizować oba blogi, ale ostatnio nawarstwiło mi się trochę więcej pracy. Cóż, takie życie ;)
     Co do tytułu posta - w wolnym tłumaczeniu z języka hiszpańskiego znaczy mniej więcej: "Witam ponownie!". Przyznaję, nauka tego języka nieźle mnie wciągnęła...

środa, 1 lutego 2012

Wielkimi krokami zbliżają się Walentynki,

A u mnie serduchowego nastroju ani nie widać, ani nie słychać. Nie ma co się dziwić - ja na tego typu bajery się po prostu nie nadaję. Może z powodu mego charakterku, a może... Dobra, dobra. To nie jest ciekawy temat na wpis ;) A więc proponuję coś lepszego: kilka niesamowicie oryginalnych cytatów mojego brata, które wypowiada on niezwykle często i - najczęściej - nie w pozytywnym znaczeniu. Nie zmienia to jednak faktu, że to naprawdę ciekawe słowa...
     "No rusz się! Co tak stoisz jak ten debil? Robota nie telewizor - nie poczeka!"
     "Co tu się znowu dzieje, do jasnej cholery?! Burdel wszędzie, jak w burdelu!"
     "Nie będziesz oglądał żadnego serialu! Do roboty zaiwaniaj, ale już!"
     "Nie chciałbym się w pańskie życie tak bezceremonialnie wtrącać, ale nic mnie pan nie obchodzi."
     "Ja bym się na pańskim miejscu tak nie cieszył."
     "I ch**! Rozp***** się!..."
     "Ja nie mam czasu na takie głupoty. Niektórzy do roboty chodzą, a nie durności w telewizji
       oglądają!"
     "William! No ściższe te głupoty. No nie widzisz jak nudzą?"
     "I dupa! Ch*** i dupa!'