Witam państwa!

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie jestem profesjonalnym bloggerem i ewentualne wpadki proszę traktować z przymrużeniem oka ;) Mam nadzieję, że moje "wynurzenia" spodobają się chociaż połowie odwiedzających (lub przypadkowo znalezionych) mój blog. Posty o wszystkim, co tylko znajduję w internecie i w życiu. Dosłownie.
Jeżeli podoba się - dziękuje. Jeżeli nie - nie czytaj, zagraj w gry.pl.

wtorek, 17 stycznia 2012

Drodzy czytelnicy!

Witam was jak najserdeczniej i mocno ściskam ;) I tyle optymizmu we wstępie, gdyż muszę przejść do sedna sprawy, którą chciałem państwu przedstawić. Jest to niezwykle ciekawa i pasjonująca rozmowa, jaką przeprowadziłem wczoraj wieczorem z moim (niezbyt przeze mnie lubianym) sąsiadem, szanownym panem Romanem Nowakiem (ten to dopiero jest inteligent!). Nie jest ona może i zbytnio długa, lecz na pewno bardzo interesująca. Zapraszam do lektury.
Godz. 19:34 (ktoś puka do drzwi, a ja jako przykładny obywatel niestety otwieram; w progu staje Roman Nowak)
RN (Roman Nowak): Dzień dobry, panie Moyet. Zastałem może brata?
J (ja): Nie, bardzo mi przykro. Mark wyszedł. I zasadniczo to dobry wieczór.
RN: Niedobrze, niedobrze... A wie pan, kiedy brat wróci?
J: Nie i szczerze mówiąc, w ogóle mnie to nie interesuje.
RN: Bardzo niedobrze... (Rozgląda się po moim przedpokoju)
J: Jeżeli to już wszystko, to żegnam. (Próbuję zamknąć drzwi, jednak Nowak nie odpuszcza)
RN: A może brat do sklepu wyszedł?...
J: Nie wiem, nie obchodzi mnie to. I niech pan opuści mnie.
RN: No to, szczerze mówiąc, dupa. Zależało mi na rozmowie.
J: A mi jakoś nie. Do wiedzenia.
RN: I na pewno brat szybko nie wróci?
J: Panie, NIE WIEM. Proszę przyjść jutro albo i wcale. DO WIDZENIA!
RN: Ale, panie Moyet... (Zamykam drzwi, nie zwracając na niego uwagi).